Obserwatorzy

sobota, 28 kwietnia 2012

Kilka drobiazgów do kuchni

Uparcie nie mam weny do ukończenia liftingu frontów kuchennych. Robię za to wiele rzeczy, żeby za fronty się nie zabrać ;) Ostatnio zrobiłam kilka drobiazgów do kuchni. Łazienkę udało mi się dodatkami odrobinę ocieplić, mam nadzieję, że i w kuchnię tchną one trochę klimatu.

Na początek największy dodatek. Półka na różne "durnostojki", których zbiera się coraz więcej. Wsporniki kupiłam w internetowym sklepie "Domex" (uwielbiam go!). Kolor w rzeczywistości okazał się nie tak ładny jak na zdjęciu w sklepie, był po prostu czekoladowo-brązowy, pomalowałam je zatem suchym pędzlem.




Deski odrobinę zaokrągliłam na kantach grubym papierem ściernym, pomalowałam rozwodnioną farbą akrylową i polakierowałam.


Gotowa półeczka :)



Tabliczka ze sztućcami, która wisi nad stołem. Został mi niepotrzebny, dębowy front szuflady, ze słupka z szufladami, które rozleciały się jakiś czas temu, trzeba było go jakoś wykorzystać ;) Grafika pochodzi ze strony The Graphics Fairy.

  
Zrobiłam na szydełku koronkę z bawełnianego sznurka


i przykleiłam stare, metalowe guziki


Maszyna Singer, której "nogi" wykorzystałam tutaj, miała małą, dębową szufladkę. Bardzo leciutko ją pobieliłam, przetarłam i polakierowałam. Dodałam grafikę, metalowy uchwyt a w rowkach przykleiłam sznurek upleciony na szydełku w łańcuszek. Stoją w niej butelki z olejami.






Domowy recykling, czyli puszka po kukurydzy z transferem :)



Lampę ścienną zrobiłam z dwóch sufitowych żyrandoli. W większym zbił się klosz, obcięłam mu jedno ramię krzyżaka i na nim powiesiłam mniejszy :)


Jakiś czas temu pokazywałam włóczkę. Kończąc ten wpis pochwalę się co z niej zmajstrowałam - pufę z kwadratów granny squares. Włóczka jest gruba (dziergałam szydełkiem nr 10), więc mało wydajna, zużyłam aż 11 motków ale warto było. Jeden z boczków jest zapinany na guziczki, żeby można było zdjąć do prania.





Życzę Wam miłej niedzieli i udanej majówki :))

eclair

czwartek, 12 kwietnia 2012

Fronty kuchenne

Miałam wstrzymać się z tym postem, dopóki nie skończę całości. Rozwleka mi się to jednak w czasie więc pokażę to, co do tej pory zrobiłam. Meble są staaaaare, bardzo zniszczone ale ich niewątpliwą zaletą są drewniane, dębowe fronty. Postanowiłam, że spróbuję je odnowić i jestem zadowolona z efektów :)

Ukończyłam fronty po jednej stronie kuchni, czyli plus minus jestem na półmetku. Fronty zostały oszlifowane i pomalowane farbą akrylową w kolorze kremowo-beżowym. Kolor ten pasuje odcieniem do boków mebli, które są z płyty z okleiną, z którą nic nie robiłam. Zagłębienia pomalowałam farbą dwukrotnie a pozostałą częśc frontu pomalowałam tą samą farbą tylko baaaardzo rozwodnioną, żeby pozostawić widoczny rysunek drewna, przetarłam drobniutkim papierem ściernym i dwukrotnie polakierowałam. Wymieniłam prowadnice w szufladach i uchwyty.









Trochę zbliżeń


Rowki spatynowałam malując brązową farbą akrylową zmieszaną z opóźniaczem do akryli i wycierając po chwili nadmiar ręcznikiem papierowym.








Kilka zdjęć "Przed i Po"






Zdjęcia całości pokażę jak ukończę drugą stronę i zamontuję nowe, dębowe blaty. Okazało się, że bezwzględnie muszę je wymienić bo po odnowieniu frontów wylazła na widok cała brzydota tych obecnych ;)

Pozdrawiam wiosennie :))
eclair

środa, 4 kwietnia 2012

Oswajanie łazienki

Witam wszystkich zaglądających w moje skromne progi :))
Łazienkę mam do bólu zwyczajną, próbowałam więc ocieplić panujący w niej klimat kilkoma drobiazgami. Rzeczywiście zrobiło się przytulniej i tak "po mojemu" :)
Na początku futryna. Kiedy wiele lat temu robiony był remont, wymienione zostały jedynie drzwi, futryna  została stara, pomalowana jedynie kolejną warstwą farby olejnej. Tą grubą powłokę starej olejnej (a było tam ze cztery warstwy w sumie), opaliłam opalarką i miałam pomalować. Okazało się jednak, że pod spodem jest ładne drewno, z pięknymi słojami i sękami, pobieliłam więc jedynie rozwodnioną farbą akrylową, przetarłam i polakierowałam matowym lakierem. Efekt jest bardzo shabby chic (może nawet trochę za bardzo?) ale dodaje tej do bólu zwykłej łazience charakteru.





Na górze przykleiłam drewniany dekor, pomalowany farbami akrylowymi.



Lniany ręcznik to pamiątka po mojej kochanej Babci. Zrobiła go samodzielnie, od posiania lnu do tkania. Ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną, dlatego ręce mi się trzęsły gdy przenosiłam na niego grafikę za pomocą nitro, uffff udało się, zacieków brak :). Wisi na drabince od łóżeczka piętrowego, na którym spały moje dzieci, gdy były małe.



Potrzebowałam jakiegoś dodatku, który pasowałby klimatem do futryny... kupiłam na allegro lustro, uwielbiam je!


Organizer na grzebienie już kiedyś pokazywałam. Zawiesiłam go pod wnęką okienną, na szczebelku od dziecinnego łóżeczka, końce szczebelka okręciłam sznurkiem.


Koszyczki dostały nowe, lniane wyściółki, z lamówką pasującą do organizera.


W Biedronce swego czasu kupiłam szafkę, która idealnie zmieściła się do niezagospodarowanego kącika miedzy ścianą a termą gazową. Niestety jest z płyty ale kosztowałą śmiesznie mało no i jest! Nakleiłam na niej serwetkę i wymieniłam uchwyt.




Tym samym, serwetkowym motywem ozdobiłam pudełka i teraz mam gdzie chować wałki do włosów, papiloty, końcówki do suszarek, podróżne kosmetyczki i inne drobiazgi.







Zrobiło się zdecydowanie przytulniej!

Miłego dnia,

eclair